Apel ratowników medycznych do mieszkańców Powiatu Tatrzańskiego

Mamy pełnię sezonu zimowego – minionego sylwestra według niektórych danych pod Tatrami spędziło około 200 tysięcy turystów. Tymczasem w całym Powiecie Tatrzańskim stacjonują tylko trzy karetki pogotowia ratunkowego. W okresie sezonów: letniego i zimowego dodawany jest czwarty ambulans. To jednak przy takim natłoku gości i wszechobecnych na tatrzańskich drogach może spowodować, że dojazd karetki się wydłuży. I dlatego ratownicy medyczni apelują do mieszkańców, aby szkolili się jak reagować i udzielić pomocy w razie nagłego zatrzymania krążenia. Rozmowa z Pawłem Mickowskim koordynatorem zespołów ratownictwa medycznego w Szpitalu Powiatowym im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem.

Czy zwykła, przeciętna osoba wie jak się zachować w przypadku nagłego zatrzymania krążenia?

Spora część na pewno tak – kursy pierwszej pomocy są obecnie organizowane w wielu miejscach. Pracownicy szkół, większych zakładów pracy są standardowo szkoleni z pierwszej pomocy, resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Problem jest jednak gdzie indziej, chodzi o to, że statystyczny mieszkaniec ma poczucie, że tego nie zrobi dobrze i lepiej poczekać na profesjonalistów. Oni nie mają świadomości, że każda minuta jest na wagę złota.

Boją się podejmować akcję?

Boją się, że zaszkodzą, że nie zrobią tego tak dobrze jak ktoś inny. Nie o to chodzi, zapewniam że nie zaszkodzimy pacjentowi uciskając mu klatkę piersiową. Wręcz przeciwnie zwiększymy jego szanse na przeżycie gdy spróbujemy. Jeden to zrobi lepiej, drugi gorzej, ale pierwsze minuty są nieocenione. Ważne, żeby spróbować, a nawet jak kogoś ogarnie strach to dyspozytor pomoże. I na pewno powie, żeby uciskać klatkę piersiową. Jak ktoś dwa lata temu był na kursie pierwszej pomocy, też nie do końca jest zorientowany, jak to ma zrobić. Dyspozytor zawsze nas poinstruuje i poprowadzi co zrobić w danej sytuacji. Ważna jest chęć, odwaga i świadomość, że to bardzo ważne, żeby to natychmiast rozpocząć. Po kilku minutach może być za późno, bo często się okazuje, że zabrakło minuty, dwóch. Jakby ktoś przed nami zanim dojedziemy rozpoczął udzielać pierwszą pomoc to koniec mógłby być inny. Ten koniec to jest to, czy pacjent wyjdzie ze szpitala do domu, czy nie. To, że my przywrócimy pracę serca lub oddychanie, to nie jest jeszcze sukces. Sukces jest wtedy, gdy pacjent odzyska świadomość i wróci do rodziny.

Ile jest mamy czasu? Mówi się, że liczy się tutaj każda minuta

W temperaturze pokojowej mamy od czterech do sześciu minut. W stanie hipotermii ten czas może być dłuższy, ale statystyki pokazują, że od 4 do 6 minut to ten graniczny czas. Po nim, nawet jak uruchomimy krążenie, kora mózgowa jest nie do uratowania. Zachodzą tam nieodwracalne zmiany.

Człowiek wtedy jest skazany na śmierć?

Udaje się nam się przywrócić pracę serca. Serce może poczekać i przeszczepy serca są możliwe, bo serce ma tolerancje na niedotlenienie. Inne tkanki poczekają, ale kora mózgowa po sześciu minutach jest nie do uratowania, bo zachodzą w nim nieodwracalne zmiany. Mimo że my uruchomimy krążenie w mózgu, on nie będzie już pracował, szczególnie komórki, które odpowiadają za świadomość, emocje, uczucia, myślenie. One są nie do uratowania.

Jako zakopiańskie pogotowie nakręciliście film edukacyjny na temat, jak się zachować w przypadku nagłego zatrzymania krążenia i wywołaliście dyskusję. Zaznaczyliście, że wypadałoby się nauczyć tego postępowania, bo może się zdarzyć, że Zespół Ratownictwa Medycznego nie zdąży.

Może się przecież zdarzyć taka sytuacja, że czas dojazdu przekroczy 6 minut. Samo zadzwonienie trwa minutę, przekierowanie zgłoszenia do dyspozytora – minuta, nasz wyjazd – około minuty. Już tracimy trzy minuty. W zakorkowanym mieście dojazd w trzy minuty jest niemożliwy. Są warunki atmosferyczne które utrudniają poruszanie się po drogach, szczególne w takich rejonach jak Dzianisz czy Gubałówka. Czasem jest opad śniegu który ogranicza prędkość karetki pogotowia, ale i są takie miejsca gdzie musimy jechać quadem.. W filmie chcieliśmy pokazać, że problem jest, że czas jest na wagę złota. Mieszkańcy muszą mieć świadomość, że mogą coś zrobić przed nami. Nie tylko czekanie na nas, profesjonalistów, ale też swoje zaangażowanie sprawi, że będzie wspólny sukces. Udzielenie pierwszej pomoc to zadanie świadka zdarzenia. My jak najszybciej szukamy oczywiście przyczyny zatrzymania krążenia, staramy się leczyć. Nie odbiegamy jeśli chodzi o sprzęt w naszych karetkach od Wielkiej Brytanii, Niemiec i innych krajów. Ten sprzęt jest wysokiej jakości, ale badania wszędzie na świecie pokazują, że pierwsze minuty decydują, czy pacjent z tego wyjdzie, czy nie. Jak mieszkaniec będzie miał tego świadomość i spróbuje, wyjściowo mamy większe szanse na przeżycie. Jak dojedziemy, pacjent jest w innym położeniu.

Podobnie mówi TOPR o lawinach. Jak kogoś przysypie lawina, najważniejsze jest zachowanie innych, którzy się nie znajdują pod śniegiem

Dokładnie tak i tutaj pierwsze minuty decydują, w których nie mamy ratownika TOPR ze sobą. Tak samo ratownik medyczny nie jest na każdej ulicy, a zawsze jest czas od momentu zdarzenia do dotarcia służb. W przypadku lawiny, zatrzymania krążenia, przy masywnym krwotoku czy zadławieniu pierwsze minuty, decydujące jest to, co zrobi świadek zdarzenia. On może być fryzjerem, nauczycielem, ale może być to osoba odważna, która spróbuje. Jeśli świadek zdarzenia wykorzysta ten czas, szanse pacjenta będą zupełnie inne. Sukces będzie nasz wspólny, bo łańcuch przeżycia to świadek, to my, SOR, intensywna terapia. To te ogniwa, ale najważniejsze są pierwsze minuty.

W filmie, który opublikowaliście jest zaznaczone to, co wiele osób zaszokowało i przeraziło. Na terenie powiatu tatrzańskiego mamy trzy karetki, które w sezonie turystycznym mogą nie wystarczyć.

– Tak. W Zakopanem mamy dwa Zespoły Ratownictwa Medycznego. Trzeci stacjonuje w Bukowinie. Sezonowy zespół, który pracuje w godzinach 9:00-21:00, działa w styczniu, lutym, marcu i lipcu, sierpniu, wrześniu. Przez pół roku mamy wsparcie dodatkowego zespołu, ale aktualnie sezon jest też w innych miesiącach. Ten zespół dyżuruje też w Bukowinie Tatrzańskiej, zatem Zakopane cały czas ma dwa Zespoły Ratownictwa Medycznego. Ciągle walczymy, żeby ilość karetek się zwiększyła. Jak chodzi o pracowników, to ich mamy. Mamy karetkę z 2021 roku wyposażoną. Brakuje nam tylko ruchu województwa, które sprawi, że karetkę wpiszemy do systemu państwowego ratownictwa medycznego. Takie były obietnice, że w październiku ten zespół zostanie uruchomiony, ale plan się nie zmienił. Nasza karetka stoi w garażu jak samochód rezerwowy.

Ta dodatkowa karetka by już pozwoliła spokojnie patrzeć na zabezpieczenie powiatu?
– Patrząc na statystyki, aktualnie mamy największy problem w samym mieście Zakopane. Karetka stacjonująca przy szpitalu jedzie też do Witowa, do Zębu czy Białego Dunajca. W jednym czasie te dwa zespoły mogą być w różnych miejscach. Nigdy nie przewidzimy, czy to wystarczy, to charakterystyka ratownictwa. W danej chwili może przecież być będzie duży wypadek, czy kilka zdarzeń jednocześnie. Statystyki pokazują, że nasze zespoły mają czasem przekroczony czas dotarcia, bo brakuje zespołów, które są dysponowane w tym samym czasie gdzie indziej. Karetka jedzie i czas dotarcia jest wydłużony i dlatego trzeci zespół powinien tu działać przynajmniej w porze dziennej. Jesteśmy na to gotowi, podkreślam że inne stacje pogotowia w Polsce często nie mają ludzi, sprzętu. Trzeba znaleźć w resorcie pieniądze i zespół uruchomić, a Zakopane cały czas się powiększa. Jest coraz więcej infrastruktury dla turystów, hotele, miejsca noclegowe. Karetek od lat jest tyle samo i stąd cały problem/

Może więc się tak zdarzyć, że Zakopane w pewnym momencie, przy różnym zbiegu zdarzeń, zostanie bez karetki? Będzie jedno wezwanie do Dzianisza, drugie do Białego Dunajca i w Zakopanem systemowej karetki nie będzie.

Dyspozytor zespołów ratownictwa medycznego czasem nie ma możliwości ruchu. On patrzy na mapę i stara się zadysponować najbliższy wolny zespół. Często odwołuje karetkę, która jedzie, bo patrzy też i bierze pod uwagę priorytety zdarzeń. To jednak nie jest rozwiązanie, tutaj pomogłoby
zadysponowanie kolejnego dostępnego zespołu. Krupówki i inne miejsca są blisko, wyjazdy nie są długie i taka karetka by usprawniła interwencje turystyczne. Jest zima, sezon narciarski, jest coraz więcej stoków, są urazy, a transport osoby ze złamaną nogą może się odbyć tylko karetką. To nie jest stan zagrożenia życia, ale pacjenta trzeba przewieź do szpitala.

Wrócę do materiałów edukacyjnych. Jest pomysł, żeby z tym wyjść szerzej? Są spotkania w szkołach, przedszkolach, ale może jest pomysł na większą akcję?

Taki mamy zamiar, działa już nasz kanał na YouTube. Chcemy zrobić kilka odcinków o zadławieniu, postępowaniu przy masywnym krwotoku. Chcemy się skupić na stanach, gdzie czas jest kluczowy. Jak kogoś boli brzuch to za 5 minut ta osoba nie umrze, ale są stany, w których minuty decydują. Podkreślam, że to nasza działalność hobbystyczna i robimy ją w wolnym czasie z dobrej woli. Większość z nas traktuje to jako pasję, nie pracę, ale aby sprawnie i skutecznie działać to musi się zebrać większa liczba osób zaangażowanych. Zrobienie takiego filmu to nie jest prosta sprawa i zajmuje co najmniej kilka godzin pracy. Nie wiem, jakie będą dalsze losy naszej edukacji.